wtorek, 5 czerwca 2018

Przemyślenia

Naszły mnie pewne refleksje, po przeczytaniu artykułu jaki zamieściła Gorzka Jagoda na swoim blogu: http://krycor.blogspot.com/2018/06/najwieksza-kleska-ludzkosci.html
Refleksje nie całkiem związane z tym artykułem, ale to on spowodował łańcuch przemyśleń i porównań.
Przepraktykowałam mieszkając na moim Końcu Świata istnienie częściowo rolnicze (ogród), częściowo pasterskie (kozy) i częściowo zbierackie.
Z tych trzech sposobów istnienia, najbardziej odpowiada mi zbieractwo (dzikie rośliny jadalne) uzupełniane ogródkiem warzywnym permakultrowym, oraz owocami z drzew i krzewów.
Ewolucja mojego sposobu istnienia nie jest kierowana rozumowaniem, ale odczuciami z wewnątrz ciała fizycznego i energetyki. Dryfuje owa ewolucja w stronę jak najmniejszego wkładu pracy w podtrzymywanie istnienia, by uwolniony czas przeznaczyć na coś innego.
Siłą rzeczy odpada hodowla jakichkolwiek zwierząt, bo jeśli komuś zabierasz wolność, to sam tracisz wolność, ponieważ musisz obsłużyć więźnia: Nakarmić, napoić, wyczyścić, posprzątać, wynieść kupy, wyprowadzić, zadbać o zdrowie i żeby sobie czegoś nie zrobiło.
Cały boży tydzień, świątek i piątek, nie ma zmiłuj się.
Z czasem więzień staje się przyjacielem i jak tu zjeść przyjaciela? Albo chociaż kogoś, kogo się polubiło?
Skończyłam z hodowlą i z jedzeniem mięsa.
Po zaprzestaniu jedzenia mięsa, moje ciało poczuło się lepiej, zaczęło odzyskiwać siłę.
Po kolei odeszło mleko i sery,  a na końcu jajka, bo trudno mi się było wykręcić od sąsiedzkich podarunków.
I tu klasa wyżej, jeśli chodzi o zdrowie i samopoczucie.
Nie jem też zbóż glutenowych. To znaczy nie żywię się nimi, bo raz na dwa-trzy tygodnie zdarza mi się coś z pszenicy lub żyta zjeść, najczęściej bedąc w gościach, lub przyjmując gości.
Jednak widzę różnice w samopoczuciu przy powrotach do gotowanego i  do glutenu.
Nie jedząc ich praktycznie nie odczuwam zmęczenia i ciężkości.
Wyściółkowany i nie przekopywany ogródek radzi sobie świetnie i nie wymaga ode mnie wiele uwagi.
A ja zaczynam zauważać, ze surowe jedzenie sprawia mojemu ciału i umysłowi więcej satysfakcji, niż gotowane.
Miseczka truskawek na śniadanie. Potem sałata, rzodkiewki, szczypiory, kwitnąca pekinka (znów mi się nie udała wiosenna pekinka) ma delikatne i chrupiące pędy kwiatowe plus dzika zielenina. Garść ryżu, albo płatków owsianych, gryki niepalonej lub jaglanki. Przestałam gotować zieleninę, bo mi nie smakuje. Po ugotowaniu tego, mam jedna myśl: Tyle pracy żeby zmarnować  dobre jedzenie. Jak mi to kiedyś mogło smakować?

Tylko jedna zmiana- zmiana sposobu jedzenia zwróciła mi wolność, (a przynajmniej jej przeważającą część) i zdrowie.

To jasne, że na moim Końcu Świata jest łatwiej przeprowadzać takie przemiany, ponieważ nie dociera tu wyrafinowana cywilizacja.
Choć nie całkiem, bo ostatnio wyrafinowana cywilizacja zajechała wywrotkami ze żwirem i zasypała największe dziury w drodze przez wieś, a dwa dni później (pewnie po namyśle) wysłała następne wozy, które  smołą piekielną posklejały ten żwir, żeby z dziur tak szybko nie powypadał.
I tym sposobem moja kolekcja felg z kół przejeżdżających samochodów będzie  przez kilka miesięcy  nieco wolniej przyrastać.

Dawno nie dotykałam klawiatury i taki groch z kapustą mi wyszedł. W moim wydaniu to raczej surówka z zielonego groszku i pekinki ;)


............
Najprostsze czynności, pielenie grządki, koszenie trawy, przycinane krzewów i drzew, patrzenie na chmury, las, ptaki, nabrało takiej głębokiej intymności, ze pisanie o tym nabiera cech ekshibicjonizmu.
Patrzę i staje się tym, na co patrzę. Stopienie.
Czas.
Czas wyprawia brewerie. Niektórzy mówią, że czas zależy od obserwatora.
..................

wtorek, 8 maja 2018

Spam i moderacja

Dzisiaj tylko krótki wpis z przeprosinami.
Jestem zmuszona włączyć pełną moderację komentarzy, z powodu azjatyckiego spamu, który muszę usuwać ręcznie codziennie, bo opcja "spam" w Bloggerze to chyba tylko atrapa. Nie blokuje spamowiczów.

I tak przy okazji :) Ziemniaki posadzone jesienią pięknie wyrastają. Szkoda że to nie wczesna odmiana, ale i tak chyba szybciej zaplonują.
Pracy na zewnątrz mnóstwo, plus jak zwykle remont w chatce. Zostało wymienione na nowszy model dwoje drzwi wewnętrznych, więc bardziej elegancki ten mój rozgardiasz się zrobił. Stare drzwi były bardzo niskie i zmuszały do "ukłonów" przy przechodzeniu. Kto się zapomniał, zawsze gorzko żałował nieuwagi.
Do wymiany zostały tylko drzwi wejściowe, ale cicho sza..  coś w tym temacie się dzieje.  Narazie jak spodziewam się gości, wieszam dzwonki w drzwiach dla nieuważnych, mierzących powyżej 160cm.

Susza już drugi miesiąc, zapowiadane deszcze nas omijają.
Chwastom i trawie to nie przeszkadza. Tak nagłej i pięknej wiosny dawno nie widziałam. Tylko pszczółek malutko.




wtorek, 27 marca 2018

Koniec zimowych wakacji :)


 

Nie było mnie w domu przez sześć dni, nigdy nie opuszczałam swojej przystani w niebieskiej chacie na tak długo.
Los zdarzył, ze wyjechałam z początkiem dużych mrozów, a wróciłam kilka dni przed końcem lodowatej fali.
Przywitał mnie nieskalanie biały, skrzysty śnieg, sięgający do pół łydki. Nasypał mi się do krótkich botków, kiedy brnęłam do drzwi chatki. Chyba minus osiem.
Domek zimny, piece i komin wyziębione, więc najbliższe dwie doby przypominały nieco temperaturą pierwsze moje zimy tutaj. 
Marzły mi ręce, a rano szła para z ust :). Potem ściany i komin rozgrzały się, a piec już się nie wyziębiał przed upływem doby. Można było ściągnąć gruby polar.
 A teraz powiało ciepłym wiatrem. Idzie wiosna :)

Śpiewają pięknie ptaki, jest dużo słońca, ale ciągle jeszcze leży śnieg spod którego widać gdzieniegdzie łaty brunatnej ziemi i kopce kretów. 
W dzień drogą płynie silny potok wody ze stopionego śniegu, wyrywając jeszcze większe dziury w pokruszonym asfalcie. Pobocza zamieniają się w bagno które rozjeżdżają samochody uprawiające slalom między wyrwami. Tak zazwyczaj wyglądają Końce Świata :)

Czekam z sadzeniem sztobrów topoli aż rozmarznie ziemia.
Pracuję trochę z cięciem resztek zeszłorocznego drewna w oborze i staram się ją uporządkować, żeby zrobić miejsce na nowe. Już dotarłyśmy się z nową piłą łańcuchową, więc idzie sprawnie.
Oj, zastały mi się mięśnie przez zimowe lenistwo i dokuczają zakwasy. Nie całkiem jeszcze chce mnie opuścić leń zimowy, ech.
Wygląda na to, że w tym roku nie będzie długiego przedwiośnia i będę musiała mocno się sprężać, żeby porobić wszystkie przedwiosenne prace.

Jeszcze na chwilę wrócę do mydełka potasowego. Obiecałam napisać trochę o jego właściwościach.
Takie domowe mydło nie zawiera żadnej chemii, oprócz zasady potasowej, która zmydla (zamienia w mydło) tłuszcze. Ja zawsze robię mydła nie zawierające tłuszczów zwierzęcych.
Ostatnie mydło jakie robiłam miało w składzie olej kokosowy, olej słonecznikowy, oraz oliwę z oliwek.
W zasadzie to na oleju słonecznikowym i na oliwie najpierw zrobiłam wyciąg z szałwii, lawendy, żywokostu, oraz kwiatu jaśminowca wonnego. Dopiero potem połączyłam to z roztopionym olejem kokosowym i zaczęłam grzać garnek z przyszłym mydłem. Na piecu kuchennym opalanym drewnem. To się grzeje kilka godzin, zanim zmydli się tłuszcz. Temperatura jest niewysoka, więc nie niszczą się właściwości ziół.
(Zioła można dobierać w zależności od potrzeby- np na problemy skórne, alergiczne, itp. Te były lekko odkażające, mocno kondycjonujące, regenerujące).

Dodatek oleju kokosowego powoduje to, że mydło jest nieco twardsze. Nie przypomina żelu, ani miękkiej pasty. Trudniej się nabiera na palce z pojemnika. Warto wtedy do innego pudełeczka lub słoiczka włożyć łyżkę takiego mydła, zalać dwoma-trzema łyżkami wody , lekko „posiekać” żeby miało jak największą styczność z wodą i zostawić na dzień, dwa, żeby zmiękło i przybrało konsystencję żelu.. Resztę mydła wstawić do lodówki, to przedłuży jego trwałość. Jeśli doda się więcej wody, można zrobić mydło w płynie i wlać do dozownika.

Łyżeczka tak rozpuszczonego mydła (w 200ml wody) to doskonały szampon. Po kilku myciach widać różnicę w kondycji włosów. 
(Spłukać mydło z głowy wodą z octem, najlepiej jabłkowym. Ja zakwaszam wodę wit,C)

Mydło potasowe nie wysusza skóry, ma samo w sobie właściwości nawilżające. Skóra w obecności potasu chłonie wodę. W obecności sodu oddaje wodę, stąd mydła sodowe (popularne twarde mydła w kostce), wysuszają.
Mydło potasowe ma doskonałe właściwości myjące, dobrze się pieni i jest wydajne. Daje sobie radę nawet z tłustą sadzą. Jest ekologiczne, rośliny traktują je jako pożywkę. Również dla naszej skóry jest naturalne.
Użycie dobrych pielęgnujących tłuszczy, oraz bogatych wyciągów ziołowych, powoduje dodatkowe korzyści lecznicze i upiększające skórę. To jak mydło i maseczka w jednym. Na całe ciało.

Mydło potasowe rozpuszcza zrogowaciały naskórek, stąd namydlenie ciała i przetrzymanie go na skórze przez kilka minut, to skuteczny i nieszkodliwy piling. Warto wtedy spłukując się wodą, użyć szorstkiej tkaniny, rękawicy lub gąbki. Używam gazy, bo nie lubię gąbek. Gaza jest szorstka, daje się wyprać, a po kilku razach po prostu ją wyrzucam.
Mam zbyt bogatą wyobraźnie, by używać gąbek. Widzę, jak rozpuszcza się plastik pod wpływem mydła i tym podobnych rzeczy, a potem jak w ciepłych, wilgotnych gąbczastych jaskiniach mnoży się życie -gołym okiem niewidoczne....

Mycie tym mydłem, zmniejsza obrzęki ciała. Takie dostałam informacje zwrotne. Dotyczyły konkretnie opuchniętych nóg. Nie wiem, czy potas zadziałał czy zioła, a może wszystko razem.

No to na dzisiaj tyle, bo trochę późno się zrobiło
Pięknej wiosny życzę :)






niedziela, 25 lutego 2018

Spotkanie

Prawdziwa zima w końcu dotarła i do nas.  Iskrzący śnieg i poranne słońce, wywołują uśmiech na twarzy. Łapki marzną na dworze.
Jeszcze trochę zimowej laby, ale niedługo przedwiośnie i znów sporo pracy na dworze, przy drewnie i porządkach  pozimowych.
Czas przejrzeć nasiona i uszykować doniczki na siewy  ulubionych odmian pomidorów.
Chętnie podglądam blog KuroNeko "wędrując przez życie" z i ściągam od Niej pomysły :)

Dogaduję też pomoc do sadzenia wczesną wiosną sztobrów topoli szybko rosnącej, na szpaler od północnej strony działki.  Będzie ich chyba setka, jak nie więcej. Miały być świerki, ale rozsądnie stanęło na topolach. Będa to topole nie kwitnące, więc nie będzie problemu z puchem z nasion. Szybko rosną, odnawiają się po ścięciu,  więc za kilka lat zapewnią drewno opałowe.

W tym roku wiosna  w Niebieskiej Chacie rozpocznie  się nietypowo, bo moim wyjazdem  do Oświęcimia,  na spotkanie  w Studio Jogi „Pełnia“,  z osobami zainteresowanymi wpływem umysłu na ciało.
To znaczy:
będę mówić o tym jak wielką moc stwarzania mają  umysł i emocje, jak zaprząc je do pracy na naszą rzecz,  
a także dlaczego ze strony umysłu spotyka nas najczęściej dywersja, a emocje rozmazują nas po ścianach,
dlaczego większość z nas ma poczucie „mgły umysłowej“,
oraz  co ma z tym wspólnego poziom energii i pewne substancje nieorganiczne.
I jeszcze trochę więcej, bo te tematy zazębiają się z różnymi ciekawymi, ważnymi  dla naszego życia  zagadnieniami.
Dotrzemy do najważniejszego, czyli do przyczyn tego dziwnego zjawiska, że ludzie powszechnie chorują, a u dzieci występują przypadłości, które dotykały kiedyś wyłącznie starców.
Same zagadki?
Zapewniam, że to jest jak dobry kryminał,
z tym że w roli ofiary występujemy my .....

I powiem Wam, że może być całkiem pięknie i inaczej, jeśli uświadomimy sobie, kim jest naprawdę istota ludzka i że istnieje instrukcja obsługi człowieka  którą każdy z nas powinien znać  choć w podstawowym zakresie, żeby przejąć swój los we własne ręce.

W zakresie należącym do tematu ( w zależności od zainteresowania) opowiem  o ziołach zwyczajnie rosnących w Polsce, nie ustępujących tym amazońskim, chińskim i ajurwedyjskim i co możemy z nich zrobić we własnym zakresie, oraz powiem o tym jak należy traktować zioła, aby uzyskać od nich pomoc.

W kolejnej części  spotkania mój kolega "po fachu"  Bioterapeuta,  nauczy odczuwania przepływu energii,  pokaże jak ją wzmacniać oraz kierować w bolesne i potrzebujące pomocy organy ciała. Opowie też o zasadach pracy z bioenergią, tak by każdy umiał sam siebie wspomóc od tej strony w procesie powrotu do zdrowia.

Te informacje są kluczem do tajemnicy  sprawności  fizycznej,  umysłowej, dobrego samopoczucia i niezależności.

Warsztat rozpocznie się w sobotę 17 marca o godz 10.00 i skończy o 16.30 (w tym ok 13.00 przerwa na obiad) i jeśli ktoś z Was ma ochotę na spotkanie na żywo, poznanie innych ludzi zainteresowanych tymi tematami  i przysłowiową „czerwoną pigułkę“  na pobudkę,   to tu  https://www.facebook.com/events/727512057441917/  jest  link do strony Organizatora zdarzenia, gdzie można uzyskać  dokładne informacje.